wtorek, 11 maja 2010

Pan Lodowego Ogrodu




Pierwszy tom Pana Lodowego Ogrodu Jarosława Grzędowicza wpadł w moje ręce całkiem niedawno, jako podarunek z okazji urodzin. Książka została co prawda wydana już dobrych pięć lat temu, ale ja z bliżej nieokreślonych przyczyn nie zaznajomiłem się z nią, aż do teraz.
Zasiadając do lektury zwróciłem uwagę na cztery ważne nagrody przyznawane literaturze fantastycznej, mówię tu o Zajdlu, Śląkfie, Sfinksie i Nautilusie. Pan Lodowego Ogrodu zgarnął je wszystkie!
Moje oczekiwanie wzrosły, przecież tak wychwalana książka nie może mnie zawieść. I zaiste nie zawiodła. Z czystym sumieniem mogę przyznać rację krytykom i znawcom literatury, jest to jedna z najlepszych książek, które kiedykolwiek wpadły mi w ręce. Świetnie skonstruowana fabuła, dialogi, wiarygodne postacie i niesamowity klimat pseudośredniowiecza, wszystkie te elementy nie pozwalają czytelnikowi oderwać się od lektury.
Przeczytanie ponad pięciuset stronicowego tomu pierwszego, zajęło mi raptem dwa dni. Czytając nie odczuwałem żadnego znużenia książką, co czasem mi się zdarza, gdy utwór jest niekonsekwentny, monotonny lub zbyt chaotyczny.
Teraz może kilka słów o samej fabule powieści. Autor przedstawia czytelnikowi historię Vuko Drakkainenie, który wyrusza na odległą planetę Midgaard, jako jednoosobowa grupa ratunkowa. Jego zadaniem jest odnalezienie poprzednio wysłanej tam ekipy badawczej, po której słuch wszelki zaginął. Mężczyzna trafia w niespokojne czasy, w sam środek Wojny Bogów, która może na zawsze zmienić losy tej młodej jeszcze cywilizacji. Nie jest na szczęście bezbronny. Vuko przygotował się rzetelnie do wyprawy, zaprawiając swoje ciało i umysł, wyposażono go też w najnowszy technologicznie sprzęt, który czyni go wręcz niezwyciężonym wojownikiem. Wszystko to jednak może okazać się niewystarczające, gdy prawdą okażą się plotki, jakoby na Midgaardzie istniała magia i stwory zrodzone z Zimnej Mgły...
Nie zdradzając nic więcej zapraszam do sięgnięcia po książkę, gwarantuję wam, że nie będziecie żałować tej decyzji. Ja tymczasem ruszam do sklepów w poszukiwaniu kolejnych dwóch tomów, gdyż nie mogę się już doczekać kolejnych przygód pana Drakkainena.

1 komentarz:

  1. Kiedy ja czytałem pierwszy tom, skończyłem go równie szybko ale miałem dziwne wrażenie, jakbym przeczytał książkę o połowę krótszą. Autor urzeka słowem i konstrukcją, ale jakoś tak mało jest ta fabuła nasycona.

    OdpowiedzUsuń